czwartek, 28 listopada 2013

Kopyra & Widawa: Kret - ślepy test?


Tomasz Kopyra - naczelny bloger, a w zasadzie vloger, polskiego piwnego światka około miesiąc wstecz zapowiedział kolejną premierę piwa warzonego w browarze Widawa. Kopyr zorganizował nawet konkurs na swojej stronie i żaden uczestnik nie wpadł na to, że duet jest w stanie połasić się na najzwyklejszego stouta. Żadne wersje milk, bądź dry nie weszły w grę, nie mówiąc o solidnej porcji chmielu.

Pytanie jest następujące: czy zwyczajność oznacza nudę?

poniedziałek, 25 listopada 2013

Belhaven Black Scottish Stout - Azotowany stout po szkocku

Z okazji International Stout Day do specjalistycznych sklepów prosto z wysp brytyjskich trafiło co najmniej kilka przedstawicieli tego gatunku. Skusiłem się na azotowanego Scottish Stouta z browaru Belhaven.

Po co sam proces azotowania? Przede wszystkim piwo w puszce czy też w butelce, ma imitować efekt nalania go z pompy, uwielbianej przez Brytyjczyków. Dokładniej chodzi o to, aby piana wyglądała jak krem, bez widocznych pęcherzyków powietrza. Topowym producentem piw z kremem zamiast piany jest oczywiście Guinness, który do butelek i puszek dorzuca widget napełniony tym pierwiastkiem.

Belhaven radzi sobie bez plastików, oby z uwarzeniem dobrego stouta też dał sobie radę.

Żytorillo - Życie jak w Pincie

Pierwszy wpis już stricte o piwie nie może być o marnym egzemplarzu. Samo piwo powinno wyróżniać się czymś, czego do tej pory nie miałem okazji doświadczyć. Ma być otwarcie z grubej rury i jest.

Żytorillo od Pinty to dumnie okrzyknięta przez sam browar "autorska interpretacja tradycyjnego piwa żytniego". Czym ma zachwycić? Ma być dużo chmielu, ma być gęsto i ma być smacznie. 


Ekstrakt: 14% wag.
Alkohol: 5,3% obj.
IBU: 68

The Beer Story - 7 złotych zmieniających życie

Niezapomnianym, pierwszym piwem jakie wypiłem był Desperados. Oznacza to, że chrzest bojowy nie miał zbyt męskiego wydźwięku, zatem pośpieszne przeskoczę do kolejnego punktu zwrotnego w mojej przygodzie: Ciechan Miodowy. Pamiętam to zdziwienie, gdy szepnąłem słówko o walorach tego wyrobu znajomym. Reakcje mieszały się od niedowierzania za poniesiony koszt ok. 5zł (w końcu "im piwo tańsze, tym lepiej smakuje"), przez aprobatę płci piękniejszej, aż do zdziwienia brzydszej części społeczeństwa: "Co to za piwo, które ma miód w swojej zawartości?". Możliwe, że gdyby nie ten miodowy stwór wypity gdzieś na podwórkowej ławce pod osłoną nocy, nie szukałbym tak zawzięcie czegoś nowego i lepszego od znanych mi dotąd koncernówek. Poszukiwania poniosły mnie przez wypróbowanie wszystkich dostępnych miodowych, jakie tylko wpadły mi w ręce, do wizyt w warszawskiej Piwonii i kupowania czegoś innego niż to, co widać na monopolowych półkach. Prawdopodobnie największy wpływ na mój gust miał Rowing Jack znaleziony na piwnym forum browar.biz ze świetnymi recenzjami. Za absurdalną kwotę 7zł za sztukę miałem okazję doznać czegoś wręcz niewyobrażalnego; bogactwa i natężenia jego smaku. Wraz z Jackiem popłynąłem w rejs zapewniającym jedną atrakcję: łowienie najlepszych i nieznanych smaków zamkniętych w dryfujące na falach butelki, puszki, czy beczki.


Niezaprzeczalnie towarzysze podróży od stanów trzeźwości do nietrzeźwości mają dużo zasług w tym jak to dzisiaj wygląda. Gdyby sami nie weszli na pokład ku lepszemu smaku na podniebieniu prawdopodobnie nie wkręciłbym się w takim stopniu. Na jakimś letnim wyjeździe padł pomysł stworzenia rankingów najlepszych wypitych piw. Nie pamiętam, kto triumfował w pierwszej edycji, ale dzięki temu mój prywatny ranking notuje na tę chwilę 421 pozycji, a w nim (nieodmiennie) króluje Jack.

Mam na imię Łukasz. Mam 20 lat i bardzo lubię piwo.